Na TikToku pojawiło się nagranie, które wywołało falę komentarzy – klient Biedronki pokazał korniszony marki „Nasza Spiżarnia” z etykietą informującą, że zostały wyprodukowane w Indiach. Dla wielu to zaskoczenie, dla innych – powód do dyskusji o tym, jak wygląda dziś łańcuch dostaw żywności w Polsce.
Korniszony z drugiego końca świata
Film, który w ostatnich dniach krąży po TikToku, pokazuje słoik ogórków z chili z dobrze znanej półki Biedronki. Na etykiecie widnieje informacja: „Wyprodukowano w Indiach”. Wideo szybko przyciągnęło uwagę użytkowników, a sekcja komentarzy zamieniła się w debatę o sensie sprowadzania warzyw z tysięcy kilometrów. To nie pierwszy raz, gdy w sieci pojawia się podobna historia – w poprzednich latach konsumenci również zauważali, że korniszony tej samej marki trafiają do Polski właśnie z Indii.
Głos internautów i pytania o opłacalność
Internauci reagują emocjonalnie, choć bez przesadnego patosu – wielu z nich zadaje pytanie, które wydaje się dość oczywiste: czy naprawdę bardziej opłaca się transportować ogórki z Azji niż kupować je od polskich rolników? W komentarzach pojawiają się też głosy rozczarowania i zdziwienia, że w kraju o silnych tradycjach przetwórstwa warzywnego sieci handlowe sięgają po tak odległe źródła dostaw. Część użytkowników dostrzega w tym paradoks współczesnego handlu – globalny rynek pozwala sprowadzić niemal wszystko z dowolnego miejsca, ale cena tego komfortu to utrata lokalności.
Kiedy lokalne znaczy dalekie
Sprawa korniszonów z Indii wydaje się drobiazgiem, a jednak odsłania coś istotnego. Pokazuje, jak skomplikowany stał się system produkcji i dystrybucji żywności, w którym etykieta „polskiej marki” nie zawsze oznacza polskie pochodzenie. Dla części klientów to kwestia przyzwyczajenia i zaufania do sklepu, dla innych – symbol tego, że globalizacja zagląda nawet do słoika z ogórkami.