Polska sieć rozpycha się łokciami. Vollmart chce być tańszy od Biedronki i Dino

Na polskim rynku detalicznym pojawił się nowy gracz, który odwołuje się do idei tzw. hard dyskontu – surowej, oszczędnej formy handlu, w której cena jest ważniejsza niż wygląd sklepu. Sieć Vollmart przekonuje, że potrafi zaoferować produkty nawet o 20 procent tańsze niż konkurencja.

Powrót do korzeni handlu niskokosztowego

Biedronka zaczynała w latach 90. od palet i betonu – i dziś jej dziedzictwo próbuje przejąć Vollmart. Sklepy tej sieci działają w modelu ekstremalnego cięcia kosztów: brak kart lojalnościowych, brak promocji, minimalna obsługa i towary sprzedawane prosto z palet. Asortyment liczy zaledwie około 1200 produktów, a ceny mają być niższe niż w najpopularniejszych dyskontach. Właściciele tłumaczą, że to powrót do prostoty i przejrzystości zakupów – takiej, w której klient nie traci czasu na kalkulowanie rabatów, bo cena od początku ma być najniższa.

Sieć z polskim rodowodem i globalnymi ambicjami

Vollmart istnieje od czterech lat i ma już 12 sklepów w Polsce, m.in. w Częstochowie i Przemyślu. Część placówek powstała w lokalach po rosyjskiej sieci Mere. Co ciekawe, wśród założycieli są osoby, które wcześniej pracowały dla Jeronimo Martins – właściciela Biedronki. Ich doświadczenie widać w przemyślanej strukturze kosztów. Sieć rezygnuje z centrów dystrybucyjnych, a produkty trafiają prosto od lokalnych dostawców. W teorii to prosty sposób na redukcję kosztów, w praktyce – śmiały eksperyment logistyczny, który ma dopiero zweryfikować rynek.

Taniość kontra przyzwyczajenie

Eksperci studzą entuzjazm. Analitycy wskazują, że polscy konsumenci przyzwyczaili się do czystych, dobrze oświetlonych sklepów i szerszej oferty. Trudno więc przewidzieć, czy klienci zaakceptują model „tanio, ale surowo”. Vollmart jednak nie zwalnia – planuje ekspansję do dużych miast, w tym Warszawy i na Śląsk. Pytanie, czy Polacy rzeczywiście potrzebują kolejnego dyskontu, czy raczej nostalgicznego przypomnienia czasów, gdy zakupy robiło się wśród palet i kartonów, z prostą zasadą: im mniej marketingu, tym niższa cena.