
Ostre słowa, mocne oskarżenia i powrót do historii, która – zdawałoby się – dawno już ucichła. Były „król polskich wędlin”, Henryk Kania, znów przypomina o sobie, kierując list otwarty do prezesa Jerónimo Martins. W odpowiedzi Biedronka nie pozostawia złudzeń – nazywa pismo „niegodnym czynem” i zapowiada działania prawne.
Oskarżenia z Argentyny
List Henryka Kani, skierowany do Pedro Soaresa dos Santosa, prezesa Jerónimo Martins, to dokument nacechowany obawą i wyrzutem. Autor twierdzi, że jego wystąpienie motywuje „strach o przyszłość dostawców” i „los pracowników koncernu”. Kania przypomina, że Zakłady Mięsne Henryk Kania, po rozpoczęciu współpracy z Biedronką, miały zmienić kierunek produkcji, zaciągnąć kredyty i rozwinąć inwestycje, by sprostać wymaganiom nowego partnera.
Warto jednak zauważyć, że w momencie publikacji listu Kania przebywa w Argentynie, gdzie oczekuje na decyzję w sprawie listu żelaznego. Polskie organy ścigania zarzucają mu pranie brudnych pieniędzy, udział w zorganizowanej grupie przestępczej oraz działanie na szkodę własnej firmy. To właśnie z tej perspektywy jego apel do portugalskiego giganta nabiera wymiaru bardziej symbolicznego niż faktycznego.
Reakcja Biedronki: bez dyplomacji
Biedronka, poproszona o komentarz przez redakcję WP Finanse, odpowiedziała z bezprecedensową ostrością. W komunikacie przesłanym przez Marcina Ładaka, członka zarządu i dyrektora pionu prawnego sieci, czytamy, że list Kani to „niegodny czyn osoby, która boi się stawić czoła poważnym zarzutom karnym”. Dyskont podkreśla, że współpraca z Zakładami Henryk Kania przebiegała zgodnie z prawem, co – jak wskazuje – potwierdził Sąd Okręgowy w Poznaniu.
Firma zapowiada podjęcie kroków prawnych w obronie swojego dobrego imienia oraz ochronę pracowników i dostawców. W tle widać więc coś więcej niż tylko spór gospodarczy – to walka o reputację, w której obie strony próbują narzucić własną narrację, każda z innego miejsca na mapie i w innym świetle medialnym.
Upadek imperium i sądowa saga
Zakłady Mięsne Henryk Kania ogłosiły upadłość w 2020 roku. Były symbol sukcesu polskiego przetwórstwa, a później – jego spektakularnej klęski. Kania twierdzi, że do bankructwa doprowadziło nadużywanie pozycji rynkowej przez sieć Biedronka. Prokuratura ma jednak odmienną wersję: zarzuca mu kierowanie grupą przestępczą i oszustwa na ogromną skalę, obejmujące banki, dostawców i Skarb Państwa.
Dziś Kania czeka w Buenos Aires na decyzję katowickiego sądu o wydaniu listu żelaznego. Twierdzi, że chce wrócić do kraju, by zeznawać jako świadek i oskarżyciel posiłkowy. Sąd Okręgowy w Katowicach odroczył jednak sprawę do końca października. Tymczasem jego publiczny list otwarty – z daleka, zza oceanu – ponownie ożywił temat, który wielu uznało za zamknięty rozdział. Jak widać, zapach tej historii wciąż unosi się nad polskim rynkiem wędlin.